oranje oranje
1828
BLOG

Zyski z zamachu - P. Skwiecińskiemu

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 74

Jak mantra od trzech już prawie lat przewija się: „ale po co Rosjanie mieliby urządzać zamach”? Czytam w Rzepie Skwiecińskiego, który rzecz ujmuje tak: „zbyt rażąca była dysproporcja pomiędzy politycznym zyskiem z usunięcia śp. prezydenta i jego otoczenia a ryzykiem, związanym z podjęciem takiej próby dla najbardziej prawdopodobnych sprawców zamachu – Rosjan.”.

Otóż drogi, megalomański (zaraz wyjaśnię dlaczego megalomański) redaktorze Skwiecie: dzięki takiemu właśnie zamachowi Rosjanie mogli poznać potencjał NATO, po drugie – określić chęć sojuszników do umierania za Gdańsk ergo sprawdzić co też Obama nosi w gaciach.

Przy tym zakładali (słusznie), że z polskiej strony nic im nie grozi, bo rozpoznanie ekipy Tuska było pełne. Wyeliminowanie blisko setki niechętnych Polaków to jedynie wisienka na torcie; nie o Polskę była to gra i nie o nas dyskutowano wtedy w Waszyngtonie, Moskwie i Brukseli.

W akcji „10.04.2010” w ogóle nie chodziło o Polskę i megalomanami są ci wszyscy, którzy w ten właśnie sposób regulują swoje lunety, mikroskopy czy jaki tam warsztat mają na składzie.

Fakt – było na ostrzu noża. Nikt dziś nie będzie przecież mówił, że miliardowe straty związane z zamrożeniem całego lotnictwa cywilnego w Europie (i wschodniej części Stanów) to wynik erupcji islandzkiego wulkanu. Przez te dwa-trzy dni ważyły się losy i Kreml – który rozdał karty – zastanawiał się czy stać Zachód na grę czy też bluff się powiedzie.

Pogulgotało, pobulgotało, przestrzeń oczyściła się z pyłów wulkanicznych bo okazało się, że NATO powiedziało: pas.

Redaktorze Skwieciński: po prostu Rosjanie wykonali manewr: „rozpoznanie bojem” i tym razem (ponownie zresztą) okazało się, że to właśnie oni mają najlepszych na świecie analityków.  

I to była wiedza, której Kremlowi brakowało. To była pula do zgarnięcia!

Czy w tej perspektywie dalej widać „dysproporcję między politycznym zyskiem, a ryzykiem”?

 ***

 PS - a tu fabularyzowana, choć jak najbardziej w temacie, sytuacja.

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka