Historia mojego umęczenia za czasów komuny nie jest zbytnio męcząca, oryginalna, szokująca, krwawa czy w ogóle jakoś wyróżniająca się spośród tysięcy-tysięcy. Może trochę. Może na tyle, że wiem, iż gdzieś w czeluściach ipeenowskich archiwów tkwią papiery związane z tamtymi latami i w papierach tych widnieje sobie, w różnych zapewne konotacjach, moje nazwisko. I pewnie dalej leżałyby te papiery nie niepokojone przeze mnie gdyby nie: fejsbuk!
Fejsbuk jak fejsbuk, swego czasu założyłem tam konto i mam je do dzisiaj, choć jakoś nie czuję żadnego dreszczyka emocji i iluminacji związanych z przywoływaniem wspomnień związanych ze „znajomymi”. Ot – założyłem, potwierdzałem Kaśkę, Jurka, Wojtka czy Anię z którymi to osobami zetknąłem się kiedyś w życiu na tyle intensywnie, że zapamiętaliśmy się i pamięć ta jest akurat „fejsbukowa” - ani ty ode mnie nie chcesz niczego, ani ja od ciebie nie chcę. Martwe emocjonalnie w 97% jest moje konto, to prawda.
Te 200 osób to jednak jest jakaś reprezentacja znajomych mojego życia; jest to swoiste świadectwo szlaku, który przemierzałem. Z tego założenia wychodząc podnosiłem ostatnio kilkanaście razy brwi do góry w geście zdziwienia: oto ten poparł usunięcie krzyża, tamta uznała, że świetnym kawałem jest „spieprzaj dziadu z mojej krypty” i że ona „lubi to”, i tak dalej. Ludzie, którzy są moimi znajomymi, których obraz i wspólne działania potrafię przywołać sobie w kilka sekund określają mi się z nowej zupełnie perspektywy.
Oczywiście: każdemu wolno kochać i jest to miłości słodkie prawo.
Tu dygresja – jednym z pomysłów na obliczenie wieku Ziemi była wysunięta w XIX-wiecznej Francji koncepcja następująca: należy wyliczyć ile soli każdego roku dostaje się do wód wszystkich mórz i oceanów. Potem trzeba wyliczyć całą masę soli w wodach i wtedy wystarczy podzielić jedno przez drugie i będziemy mieli wiek oceanów, a także – całej Ziemi. Proste. Francuscy naukowcy brawami nagrodzili owego geologa (musiałbym sprawdzić nazwisko, bo gdzieś mam) i pomysł odłożono na półkę. Bo nikt nie wiedział w jaki sposób można by poznać obie te wartości.
Ja jednak postanowiłem wykonać podobny eksperyment. Mam znaną mi liczbę „znajomych w ogóle”, znaną kolejną liczbę z fejsbuka i nieznaną liczbę z papierzysk w IPN. Nałożę na siebie te siatki. Kiedy zdradziłem się z tym pomysłem kilkanaście miesięcy temu usłyszałem od dobrego znajomka, bym może się zastanowił, bo może być tak, że niczego nie zyskując stracę dobre wspomnienia i znajdę znakomity powód do zgorzknienia. Więc wtedy poniechałem. Ale teraz stosowny wniosek już wypełniłem.
Ciekawe ile lat ma moja Ziemia, kto jest jej solą, a kto jej goryczą.
Komentarze